Magdalena Olek Magdalena Olek
3744
BLOG

Żegnajcie "grubaski"!

Magdalena Olek Magdalena Olek Społeczeństwo Obserwuj notkę 160

Smacznie, pożywnie i przede wszystkim zdrowo – tak miało być w sklepikach szkolnych od 1 września. Niestety 10 dni po wejściu w życie rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2015 r. określającego wymogi, jakie musi spełniać żywność serwowana w szkołach i przedszkolach, część sklepikarzy zwinęło interes, a pozostała część narzeka na puste półki i brak klientów. Z kolei uczniowie z całej Polski skrzykują się przez internet i organizują ogólnopolskie protesty przeciwko nowemu prawu.

Kiedyś śmialiśmy się z Amerykanów, dziś sami mamy poważny problem społeczny z otyłością. A zaczyna się on już w dzieciństwie – co piąte polskie dziecko ma nadwagę, polska młodzież należy do najszybciej tyjącej w Europie. Nie lepiej sytuacja wygląda wśród dorosłych: ponad 60% mężczyzn i 49% kobiet ma nadmierną wagę ciała. Otyłość zaś to prosty sposób na nabawienie się przewlekłych chorób takich jak: cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, choroby układu krążenia, nowotwory, zaburzenia hormonalne i wiele innych. Konsekwencje ponoszą nie tylko sami zainteresowani, ale całe społeczeństwo zrzucające się do wspólnej kasy na wysokie koszty leczenia.

Nic zatem dziwnego, że dziurawy budżet zmusił rządzących do pochylenia się nad tym problemem. Eksperci wielokrotnie podnosili, że jedną z głównych przyczyn pandemii otyłości jest niezdrowa żywność – bogata w cukier, sól, polepszacze smaku, konserwanty, etc. Jak to zatem w Polsce bywa, kłopot postanowiono rozwiązać jednym ostrym cięciem. A raczej jedną poprawką ustawy i jednym rozporządzeniem ministra zdrowia. W tym ostatnim szczegółowo określono na bazie jakiego pieczywa mogą być przygotowywane kanapki w szkołach. Ile minimalnie mięsa i ile maksymalnie tłuszczu może być w przetworach mięsnych. Że kanapki nie można doprawić solą, sosami czy majonezem (ale keczupem już tak - pod warunkiem iż do jego przygotowania zużyto odpowiednią ilość pomidorów). W odniesieniu do produktów mlecznych typu jogurt czy twaróg określono maksymalną dopuszczalną zawartość cukru i tłuszczu (po 10 g na 100g/ml). Bezwzględnie zakazano stosowania cukru czy innych substancji słodzących w produktach zbożowych. Warzywa i owoce muszą być przygotowane do bezpośredniego spożycia – najlepiej podzielone na porcje w opakowaniach. Soki owocowe i warzywne (oczywiście bez dodatku cukru) można sprzedawać tylko w butelkach nieprzekraczających 330 ml. Na szczęście ustawodawca poszedł na rękę miłośnikom węglowodanów i zezwolił na dosładzanie herbat, naparów owocowych i kawy zbożowej (zwykła zakazana) – miodem pszczelim.

Do tego w rozporządzeniu przedstawiono szereg zasad dotyczących zbiorowego żywienia dzieci i młodzieży. Chodzi oczywiście o zapewnienie młodzieży zróżnicowanej, zbilansowanej diety. I tak np. smażonego (na odpowiednim oleju) schabowego stołówka szkolna zaserwuje maksimum raz w tygodniu. 5 razy dziennie dzieciaki dostaną za to porcję warzyw i owoców; co najmniej raz dziennie mogą też liczyć na mięso, ryby, jaja, orzechy lub nasiona roślin strączkowych. Wymyślając tygodniowe menu kucharze będą musieli też pamiętać o zastąpieniu w dużej mierze soli ziołami i przyprawami czy sztucznych konserwantów naturalnymi składnikami.

Innymi słowy: żegnajcie tłuste, ociekające sosami obiady, żegnajcie przesolone zupy, żegnajcie wysokokaloryczne gazowane napoje, żegnajcie bezmięsne parówki czy nadmuchane bułki! Problem „grubasków” rozwiązany! Witaj pyszna, zdrowa żywności! Tylko czy aby na pewno?

Mój brat, licealista jednej z lubelskich szkół, opowiedział mi, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja. Sklepik szkolny jeszcze działa, ale półki zieją pustkami. Nie dostanie się tu popularnego cebularza, kanapki z bułką pszenną czy serka Bielucha. „Szefowa” przyciąga klientów ofertą uzupełnioną o zeszyty czy długopisy. W niektórych innych szkołach biznes sklepikarski po prostu zniknął. Na stołówce nie ma co liczyć na tradycyjnego naleśnika ze śmietanką. O ile przedszkolaki i uczniowie podstawówki są bardziej uwiązani, o tyle gimnazjaliści i licealiści biorą sprawy w swoje ręce - wyskakują na przerwach do pobliskich sklepów albo zamawiają kebaba czy pizzę z dostawą.

Idea stojąca za nowym prawem była słuszna, gorzej z wykonaniem. Po pierwsze, rozporządzenie jest zwyczajnie zbyt restrykcyjne – produkty powszechnie dostępne w sklepach nie spełniają wyśrubowanych norm, a produkty ekologiczne są trudno osiągalne i drogie. Po drugie, rządzący błędnie uznali, że problem otyłości można rozwiązać jednym zbiorem przepisów. Nikt nie pomyślał o tym, że w pierwszej kolejności należy uświadomić rodziców, że to ich błędy dietetyczne i wychowawcze mają największy wpływ na nadwagę ich dzieci. Całkowicie pominięto kwestię zmniejszającej się aktywności fizycznej uczniów m.in. z powodu masowego wystawiania przez rodziców (nie lekarzy!) zwolnień z wuefu. Zabrakło też kompleksowego podejścia do problemu – ogólnospołecznej promocji zdrowego trybu życia i wprowadzenia zajęć edukacyjnych od najmłodszych lat. Czy ktoś pomyślał również o tym, że nowe prawo może ograniczać wolność osobistą - zwłaszcza pełnoletnich uczniów, a tym samym prowadzić do protestów?

Zamiast stymulowania oddolnej inicjatywy i zmian w myśleniu obywateli rząd wziął sprawy w swoje ręce, wprowadzając jedynie odgórne zakazy i nakazy. Istnieje spore ryzyko, że efekty tego działania będą mizerne. Czy młodzież w dalszym ciągu będzie jadła śmieciowe jedzenie, nie będzie ćwiczyła, a wskaźnik wagi będzie szedł drastycznie w górę?
 


To jest dopiero początek mojej przygody z pisaniem felietonów na Salon24.pl. Amicus Plato, sed magis amica veritas - miłuję Platona, lecz milsza mi prawda - ta arystotelesowska maksyma będzie przyświecała mi przy tworzeniu tekstów i mam nadzieję, że dzięki temu moje teksty staną się przyczynkiem do wielu dyskusji :)

Jestem Lublinianką przebywającą od 6 lat na emigracji w Stolicy. W czasie studiów byłam aktywnym członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Warszawskiego, w którym organizowałam eventy kulturalne oraz debaty społeczno-polityczne. Jako członek redakcji studenckiego "Lexussa" z werwą przepytywałam profesorów prawa. Obecnie publikuję swoje teksty w olsztyńskim miesięczniku "Debata". Na blogu zamierzam podejmować aktualne problemy społeczne z punktu widzenia prawniczego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo